Logowanie
Nawigacja
Aktualnie online
Ostatnio Widziani
| ||
| ||
| ||
| ||
|
Statystyki
Artykułów: 379
Newsów: 253
Komentarzy: 1437
Postów na forum: 898
Użytkowników: 615
Shoutbox
..?page_id=9
pl będę zamieszczał genealogie rodów z Podkamienia, (dostęp dla grupy "Genealogia". Aby przynależeć należy wyrazić taka chęć
Ankieta
Pamiętaj - Ty też możesz pomóc!!
Wypełnij i wyślij ankietę dot. pomordowanych.
ANKIETA
Stowarzyszenie
A czy Ty zapisałeś/-aś się już do Stowarzyszenia Kresowego Podkamień?
DEKLARACJA
Ankieta
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 05/07/2021 13:23
Archiwum ankiet
Identyfikacja
Genealogia
Księgi metrykalne
I Kataster
II Kataster
Ostatnie komentarze
Pochowana został...
(*) R. I. P.
Pani Bronisława ...
Poprawiłem błę...
Poprawna nazwa to...
Artykuły
Czyli w 2027 roku...
Po ponad 10 latac...
Faktycznie - popr...
07.06.1921 Telega...
07.06.1921 Telega...
Galeria
Wspomniane materi...
Dzień dobry. Dz...
Dzień dobry. To...
Syn Władysława ...
Siódmy od prawej...
Galeria2
Dziękuję. Zdję...
Dziękuję. Zdję...
To jest zdjęcie ...
To jest zdjęcie ...
To jest Stanisła...
Dodatkowe strony
[url]https://yout...
Teresa Liptak z d...
TRZEBA KRZYCZEC,N...
Nacjonalistyczne ...
President Coolidg...
Top komentatorzy
krystian | 404 |
harry | 321 |
swietojanski | 125 |
Ostatnie zdjęcia
Genowefa Pawluk (z. ...
Genowefa Pawluk (z d...
Jan Pawluk z żoną
Michał Świętojań...
Górnicka (z d. Świ...
Władysław Święto...
Iłowski Ryszard
Baczewicz Stanisław
Newsletter
Warto tam zajrzeć
Nawigacja
Zginęli, bo byli Polakami
Podkamień koło Brodów na Kresach Wschodnich. Potężny klasztor dominikanów na Górze Różańcowej z łaskami słynącym obrazem Matki Bożej Różańcowej, zwanej Podkamieńską. Częstochowa Wschodu – jak mawiano przed wojną. I data 12 marca 1944 roku. Data wielkiej tragedii jaka miała tam miejsce – ludobójstwa dokonanego przez banderowców na sąsiadach - Polakach. W tym dniu zginęło kilku członków mojej rodziny, wśród nich moja Babcia, Ksawera Wiśniewska. Wspomnienia tych wydarzeń od dziecka słyszałam w domu i u wujostwa. Dwadzieścia lat po wojnie mój wujek, brat mojej Mamy - Aleksander Wiśniewski, i brat mojej Babci – Czesław Świętojański, podjęli decyzję o zgromadzeniu wspomnień o tej zbrodni. Na początku robili to w tajemnicy. Ale okazało się, że trzeba sięgnąć dalej, aby wszystko udokumentować, żeby nikt nie zapomniał. Pomimo obaw działali dalej. Mieli ku temu sposobność. Rodzina mojej Mamy była dość znana w Podkamieniu, mieli wiele kontaktów. Związana była też z kościołem i klasztorem, ponieważ wykonywali tam prace stolarskie. Po wojnie wszyscy podkamieniacy gromadzili się (i gromadzą się do dziś) 15 sierpnia na odpuście w kościele p.w. św. Wojciecha we Wrocławiu, przed wizerunkiem Matki Bożej Podkamieńskiej. To było bardzo dobre miejsce na zdobywanie dokumentów i wspomnień z tych tragicznych wydarzeń. Zgromadzone przez nich materiały stanowią dokument okrutnych wydarzeń, które stały się udziałem naszej rodziny i innych mieszkańców Podkamienia i okolic. Z obserwacji rodzinnych wspomnień widać, że tak długo jak żyją świadkowie tej tragedii i ich najbliżsi, tak długo dramatyczne wspomnienia tych dni tkwią w nich. Mimo upływu dziesiątków już lat, to nadal otwarta rana.
Do Podkamienia już od lata 1943 roku docierały informacje o mordach na Polakach na Wołyniu. Przyjeżdżali do miasteczka uciekający przed pogromem krewni i obcy. Znajdowali schronienie u polskich rodzin. Również moja Babcia odstąpiła pokój takim uciekinierom. Schronienie w klasztorze znalazł ks. proboszcz z Wiśniowca. Czesław Świętojański pomagał ukrywać się Żydom, którzy byli świadkami pogromu i uszli z życiem. Schronili się w grobowcu na cmentarzu i w kanale wychodzącym z klasztoru, a od 12 marca 1944 r. ukrywali się w schowku w jego stajni. Z nastaniem zimy mordy zbliżały się do Podkamienia. Obserwowano coraz częściej łuny pożarów w okolicy. Docierały wiadomości o następnych tragediach. Moja Mama - Teresa - wspominała, jak pewnego dnia wozem drabiniastym przywieziono zmasakrowane ciała pomordowanych na Pańkowszczyżnie. Rozpoznała, po ubiorze, dwie dziewczynki, które znała z kościoła. Pogrzeb zgromadził na modlitwie bardzo wielu mieszkańców. Mama mówiła, że nie była na pogrzebie. Zabroniono jej uczestnictwa, bo bardzo przeżyła to, co widziała. Miała wówczas 14 lat.
Wraz z narastającym zagrożeniem niektórzy Polacy decydowali się opuścić Podkamień. Niektórzy wyjeżdżali do rodziny, do innych - wydawało się - bezpieczniejszych miejsc. Różnie z tym było. W taki sposób uratowała się część mojej rodziny, która wyjechała do Lwowa. Jednak aby przeżyć, ciocia Wikta (Wiktoria Świętojańska, siostra mojego dziadka Teodora) wielokrotnie z narażeniem życia przechodziła przez front na Wołyń. Prowadziła handel wymienny. Złapana przez banderowców, cudem uszła z życiem dzięki znajomości ukraińskiego (pochodziła z rodziny mieszanej - jej ojciec był Rusinem).
W piątek 10 marca 1944 r. dotarła do klasztoru wiadomość o spotkaniu Niemców i banderowców, na którym prawdopodobnie ustalono napad na klasztor i sąsiednie Palikrowy. Ze wschodu nadciągali sowieci. Wojska niemieckie opuściły Podkamień. Polską ludność ogarnęła panika. Wiedzieli, co może się wydarzyć, wiedzieli jak niezwykle brutalnych mordów dopuszczają się banderowcy - nie oszczędzając nikogo, kto jest Polakiem. Ludność schroniła się w klasztorze. Bramę zatarasowano. W klasztorze istniała organizacja podziemna Armii Krajowej. Należał do niej między innymi starszy z braci mojej Mamy - Milek (Emil), oraz wspomniany wcześniej brat Babci, Czesław. Organizacja nie była wystarczająco sprawna i słabo uzbrojona.
Była niedziela, 12 marca. Jak wspominał Czesław, (w książce "Możemy wszystko przebaczyć, nie wolno nam niczego zapomnieć") "ks. Burda odprawił nabożeństwo, na którym modlili się wszyscy żarliwie o pomoc, o opiekę i obronę przed grożącym niebezpieczeństwem. Odmówiono Litanię do Matki Bożej. Zapamiętałem do dziś pieśń pełną żarliwej prośby "Serdeczna Matko, Opiekunko ludzi..." oraz "Matko Najświętsza, do Serca Twego...". Mimo upływu tylu lat, gdy słyszę tę pieśń, przypominają mi się te chwile pełne grozy. Rano o godzinie 7.00 odbyła się Msza św., na której wiele osób przystąpiło do komunii, w tym obie moje siostry. Pozostałym ksiądz udzielił absolucji. Chodząc po celach, wszystkim w nich znajdującym się też udzielał absolucji. "Brak sprawnej organizacji obrony i podstęp ze strony banderowców doprowadziły do otwarcia bramy klasztornej. Ludność zaczęła uciekać. Po chwili pojawili się banderowcy i rozległy się strzały.
Na naradzie rodzinnej pod przywództwem brata mojej Mamy zapadła decyzja, że kobiety wyjdą z klasztoru do miasteczka. Wyszła również moja babcia Ksawera z moją Mamą Teresą, licząc na to, że obecni tam Niemcy z SS Galizien nie będą strzelać do kobiet i dzieci. Natomiast mężczyźni – w tym młodszy brat mojej Mamy, Aleksander- po pożegnaniu się z bliskimi, zaopatrzeni w białe prześcieradła udali się do kanału ściekowego w stajni klasztornej. Zamknęli za sobą właz i brnąc w ściekach doszli do wyjścia. Było ono zawiane śniegiem, a oni nie mieli czym odwalić śniegu. Zatem tylko scyzorykiem na zmianę dłubali zmarznięty, zlodowaciały śnieg: 2 m wzdłuż i 2 m w górę. Otwór wyjściowy normalnie był zamknięty kratą, ale już wcześniej ta krata została odpiłowana przez mojego dziadka, aby umożliwić ucieczkę Żydom. Wiedział o tym przeor klasztoru i brat mojej Mamy. Na szczęście nikt nie zamocował kraty z powrotem. Uciekli.
Być może wszystko dla mojej Babci Ksawery skończyłoby się dobrze, ale nie wiedziała, co dzieje się ze starszym synem Milkiem. Ktoś mówił, że jest w klasztorze na dzwonnicy. Jak to matka, chciała się upewnić, czy żyje i czy jest bezpieczny. Zdecydowała zatem że wróci, mówiąc, że da sobie radę. Sprawdziła, że syn był tam, gdzie mówiono, dał znak chusteczką. W trakcie powrotu do domu została złapana przez banderowców. Zabrali ją do jednego z domów w pobliżu klasztoru i zamordowali. Ciało znalazła teściowa i pochowała. Babcia była bardzo pobita, miała siny cały bok i kilkanaście ran kłutych od bagnetu. Oprócz niej zginęły jeszcze trzy osoby z najbliższej rodziny.
Na podstawie wspomnień osób ocalałych z rzezi liczbę zamordowanych w klasztorze i miasteczku oszacowano na ok. 150 zabitych. Ewa Siemaszko (badaczka ludobójstwa dokonanego na Polakach podczas ll wojny światowej przez nacjonalistów ukraińskich na kresach południowo-wschodnich) szacuje całkowitą liczbę zabitych w Podkamieniu na 400-600 osób. Inni historycy podają liczbę ok. 600 zamordowanych, pisząc zarówno o zamordowanych w klasztorze, jak i w czasie próby ucieczki z niego.
Ukrywanie się przed banderowcami, strach przed Niemcami i sowietami odcisnęły się na całej naszej rodzinie. Ponieważ mój dziadek Teodor już wcześniej został zabrany na roboty daleko w głąb Niemiec, moja Mama i jej starsi bracia zostali osieroceni. Tragiczne przeżycia sprawiły, że Mama przez pewien czas w ogóle nie mówiła. Potem zachorowała na tyfus. Dzięki trosce rodziny przeżyła. Po wojnie, po miesięcznej tułaczce transportem repatriacyjnym, ci, którzy uszli z życiem, dotarli na Ziemie Odzyskane. Mamy tylko to szczęście, że nasi pomordowani mają swój grób na cmentarzu w Podkamieniu. Wiele rodzin do dziś nie wie, gdzie znajdują się szczątki ich bliskich. Mama często wracała wspomnieniami do tamtych dni, choć nie opowiadała szczegółów wydarzeń. W trudnych chwilach pisała wiersze. Zapisała kilka zeszytów. Matka Boska w podkamieńskim wizerunku zawsze była na pierwszym miejscu. Tak też pozostało. Całe życie, od tamtych tragicznych dni, Mama bała się banderowców. Bała się mówić o tych wydarzeniach, bała się, że ją znajdą nawet po wojnie. Długo nie chciała się zgodzić na przesłuchanie przez prokuraturę krakowską, która gromadziła dokumenty w sprawie jednego z banderowców. Bardzo przeżyła to, że ją znaleźli, pomimo iż wyszła już za mąż i nosiła inne nazwisko. Całą tę sprawę przepłakała - zarówno przed spotkaniem z prokuratorem, jak i potem.
Ani moja Mama, ani brat mojej Babci, Czesław, nigdy nie pojechali do Podkamienia. Aleksander po latach odwiedził Podkamień i pozostałą tam część rodziny. Bardzo to przeżywał i lękał się. Po śmierci Czesława Świętojańskiego do końca życia gromadził i opisywał dokumenty dotyczące mordu i mieszkańców Podkamienia. Często konsultował informacje i zdjęcia z moją Mamą i córką cioci Wikty, Ireną. Z zebranych materiałów powstały dwie książki poświęcone życiu w Podkamieniu i mordom. Pomagała mu w ostatnich latach moja siostra, Maria, która była kilkakrotnie w Podkamieniu ze Stowarzyszeniem Kresowym "Podkamień". Była tam jeszcze za życia naszej Mamy, która bardzo obawiała się tego wyjazdu. Wraz z synem Aleksandra, Radosławem, dokonała dokumentacji fotograficznej cmentarza i stanu klasztoru. Znalazły się one w kolejnej książce, tym razem poświęconej miejscom pochówku w Podkamieniu.
Po wieloletnich staraniach potomków ofiar tego bestialskiego mordu UPA i dzięki władzom Rzeczypospolitej Polskiej, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz członków Stowarzyszenia Kresowego "Podkamień" ukraińskie władze obwodowe i rejonowe w końcu zezwoliły na postawienie pomnika. 20 maja 2012 r. odsłonięto i poświęcono duży granitowy krzyż i sześć tablic z nazwiskami. Na krzyżu wyryto napis: "Pamięci mieszkańców Podkamienia i okolic, którzy zginęli w marcu 1944 r. Niech spoczywają w pokoju". W uroczystości łącznie wzięło udział około 200 osób. Uczestniczyła w niej również wraz z córką Wikty, Ireną Świętojańską moja siostra Maria.
Według prezesa Stowarzyszenia Kresowego "Podkamień", Henryka Bajewicza, na pomnikowych tablicach nie umieszczono jednak wszystkich nazwisk pomordowanych Polaków, co - jak powiedział - "budzi niedosyt i żal. Polacy długo przekonywali stronę ukraińską o potrzebie postawienia pomnika. Przez lata bezsensowna śmierć tych ludzi skazana była na przemilczenie. Jednak nasza pamięć doprowadziła do tego, że dzisiaj, po 68 latach, możemy oddać hołd tym, którzy zostali tu pochowani. Chociaż jest to słowo na wyrost, bo nie było tu mowy o pochówku - było to po prostu zakopanie zwłok. Kilka lat temu powiedziałbym, że jest to niemożliwe, jednak pomnik wreszcie stoi i mam nadzieję, że będzie - szczególnie dla młodego pokolenia - przestroga, aby już nigdy nic takiego się nie powtórzyło". Dziś świadkowie tych tragicznych wydarzeń w większości już nie żyją. Przemówić mogą tylko zgromadzone dokumenty i wspomnienia.
Niestety, w 2017 r., tuż przed kolejną rocznicą tragicznych wydarzeń, przez Ukrainę przeszła fala niszczenia miejsc pamięci osób pomordowanych przez UPA. Zniszczone zostały m.in. polski cmentarz wojenny w Bykowni pod Kijowem, pomniki w Hucie Pieniackiej oraz na podkamieńskim cmentarzu. W Podkamieniu nieznani sprawcy oblali czerwoną farbą płytę upamiętniającą pomordowanych przez UPA; na pomniku pojawił się również napis "śmierć Lachom".
Liczba zamordowanych ustalona przez historyków i badaczy mówi o co najmniej 120 tys. Polaków. W 2016 roku Sejm RP ustanowił dzień 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach ll Rzeczypospolitej Polskiej na pamiątkę krwawej niedzieli na Wołyniu w 1943 r.
Anna Paszkowicz-Szymczak
Zdjęcia: Maria Paszkowicz
Poleć ten artykuł | |
Podziel się z innymi: | |
URL: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Facebook - Lubię To: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 100% | [1 głos] | |
Bardzo dobre | 0% | [0 głosów] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |