Logowanie
Nawigacja
Aktualnie online
Ostatnio Widziani
| ||
| ||
| ||
| ||
|
Statystyki
Artykułów: 379
Newsów: 254
Komentarzy: 1437
Postów na forum: 899
Użytkowników: 618
Shoutbox
..?page_id=9
pl będę zamieszczał genealogie rodów z Podkamienia, (dostęp dla grupy "Genealogia". Aby przynależeć należy wyrazić taka chęć
Ankieta
Pamiętaj - Ty też możesz pomóc!!
Wypełnij i wyślij ankietę dot. pomordowanych.
ANKIETA
Stowarzyszenie
A czy Ty zapisałeś/-aś się już do Stowarzyszenia Kresowego Podkamień?
DEKLARACJA
Ankieta
Musisz zalogować się, aby móc zagłosować.
Rozpoczęto: 05/07/2021 13:23
Archiwum ankiet
Identyfikacja
Genealogia
Księgi metrykalne
I Kataster
II Kataster
Ostatnie komentarze
Pochowana został...
(*) R. I. P.
Pani Bronisława ...
Poprawiłem błę...
Poprawna nazwa to...
Artykuły
Czyli w 2027 roku...
Po ponad 10 latac...
Faktycznie - popr...
07.06.1921 Telega...
07.06.1921 Telega...
Galeria
Wspomniane materi...
Dzień dobry. Dz...
Dzień dobry. To...
Syn Władysława ...
Siódmy od prawej...
Galeria2
Dziękuję. Zdję...
Dziękuję. Zdję...
To jest zdjęcie ...
To jest zdjęcie ...
To jest Stanisła...
Dodatkowe strony
[url]https://yout...
Teresa Liptak z d...
TRZEBA KRZYCZEC,N...
Nacjonalistyczne ...
President Coolidg...
Top komentatorzy
krystian | 404 |
harry | 321 |
swietojanski | 125 |
Ostatnie zdjęcia
Genowefa Pawluk (z. ...
Genowefa Pawluk (z d...
Jan Pawluk z żoną
Michał Świętojań...
Górnicka (z d. Świ...
Władysław Święto...
Iłowski Ryszard
Baczewicz Stanisław
Newsletter
Warto tam zajrzeć
Nawigacja
Podkamień - w dwóchsetletnią rocznicę koronacji
O. JACEK WORONIECKI
DOMINIKANIN
PODKAMIEŃ
W DWÓCHSETLETNIĄ ROCZNICĘ KORONACJI
CUDOWNEGO OBRAZU NAJŚWIĘTSZEJ
MARJI PANNY.
LWÓW
WYDAWNICTWO I NAKŁAD O. O. DOMINIKANÓW
Z PODKAM1ENIA
1927.
Jego Ekscelencji Najprzewielebniejszomu
KSIĘDZU
DR. BOLESŁAWOWI TWARDOWSKIEMU
Arcybiskupowi Metropolicie Lwowskiemu obrz. łac.
Koronatorowi cudownego obrazu
Matki Boskiej Różańcowej
w Podkamieniu
w hołdzie czci synowskiej
składa
AUTOR.
Dwieście lat mija od chwili, kiedy w przygasających blaskach świetnych naszych dziejów dopełniono uroczystej koronacji cudownego obrazu Najświętszej Marji Panny, czczonego na Górze Różańcowej w Podkamieniu. W ciągu tych dwóch wieków Ojczyzna nasza ciężkie przechodziła koleje: poniżona, rozczłonkowana, wymazana z listy państw niezależnych, żyła ona jednak w duszach swych dzieci, podtrzymywana ich potężnem pragnieniem utrzymania jej przy życiu, przetrzymania ciężkich lat i doczekania się swobody. To stale napięcie woli kilku pokoleń, to, co Niemcy zwą „der Wille zur Macht", było źródłem naszego odrodzenia i ono to nadaje niemałą świetność wewnętrzną szarymi smutnym na zewnątrz naszym dziejom porozbiorowym.
Ale ta mocna i wytrwała wola potęgi nie z przyrodzonych tylko tryskała źródeł. Praźródłem jej była święta wiara katolicka, którą i w okresie niewoli przechowaliśmy w głębi dusz, choć nieraz starano się nam ją wyrwać razem z tradycją narodową. Ona to dawała nam ufność i wiarę w lepszą przyszłość, ona zachęcała do wytrwania, przypominając, że i cierpienia można obrócić na dobro ojczyzny, gdy się w nich widzi źródło odkupinnia i zadośćuczynienia.
Wierność naszą Kościołowi w szczególny sposób opromieniało to serdeczne przywiązanie, które naród nasz od wieków żywił dla Matki Zbawiciela i które w okresie rozbiorów tak wybitnie się przyczyniło do utrzymania jedności duchowej rozczłonkowanej ojczyzny. Ta, którą kiedyś w groźnej dla Rzeczypospolitej chwili król Jan Kazimierz ogłosił królową korony polskiej, w okresie upadku stała się niemal jedynym symbolem jej jedności, świadcząc przed światem, że jest gdzieś ukryte w duszach królestwo polskie, skoro ona jest jego królową.
To też nic dziwnego, że z chwilą zmartwychwstania ojczyzny, serce całej Polski zwróciło się do Tej, która w najgorszych latach broniła przed światem jej jedności i która w strasznych zmaganiach z bolszewikami dała jej jeszcze jeden dowód swej przemożnej opieki. Po wręczeniu Jej berła na Jasnej Górze w Częstochowie przyszła koronacja w Wilnie u Ostrej Bramy i wnet potem obchód dwóchsetlecia koronacji na Górze Różańcowej w Podkamieniu, wraz z przyozdobieniem cudownego obrazu nowemi koronami. Na trzech krańcach Rzeczypospolitej w trzech twierdzach duchowych, broniących jej granic, wzniesiono znowu sztandar Marji, aby powiewał nad krajem i wciąż zwracał do siebie nasze oczy. I te słów kilka, które Podkamieniowi poświęcamy, nie co innego mają na celu, jak utrwalić w sercach tych, którzy odwiedzą Górę Różańcową, miłość i przywiązanie do Marji przez przypomnienie łask, tu za Jej wstawiennictwem okazanych. Wielka wojna zniszczyła archiwum klasztorne i liczne akta, świadczące o panowaniu Marji na tem wzgórzu, przepadły na zawsze. Zostało jednak parę cennych dzieł drukowanych, w szczególności „Dzieje Podkamienia” O. Barącza i pięknie ilustrowane „Dzieje Cudownego Obrazu Podkamieńskiego” O. Żukiewicza. Z nich to wysnute jest niniejsze krótkie opowiadanie, które swemi niewielkiemi rozmiarami każdego pątnika powinno zachęcić do przeczytania i wzbudzić w jego sercu coraz większą miłość do tej Matki, której opieki nieraz już zapewne w swem życiu doznał.
* *
Jak w dziejach pojedynczego człowieka przeżycia pierwszych lat dzieciństwa pokrywa jakby pewna mgła, w której jedne zdarzenia znikają w pamięci, podczas gdy inne utrwalają się i nawet zostają wyolbrzymione przez młodzieńczą wyobraźnię, - tak i w dziejach wielu instytucji ludzkich, ba nawet całych narodów, nieraz możemy dostrzec pewien okres legendarny, w którym we mgle przeszłości zarysowują się zdarzenia niedające się historycznie stwierdzić. Śmiesznem byłoby odrzucać to wszystko w czambuł, dlatego tylko, że brak dokumentów historycznych! Coś tam się dziać musiało, nim powstały pierwsze dowody, które do dziś dnia przetrwały, nic przeto dziwnego, że pewne zdarzenia tych zamierzchłych czasów przechowały się w pamięci pokoleń i w nieco zmienionej może postaci dożyły aż do naszych.
I Góra Różańcowa, na której miała kiedyś zasłynąć cudami Matka Zbawiciela ma też swe dzieje legendarne, nim wreszcie w drugiej połowie XV w. wchodzi do dziejów naszego życia chrześcijańskiego na zasadzie niezbitych danych historycznych. I nic w tem nieprawdopodobnego niema, że na tych wyżynach, będących rozdziałem wód morza czarnego i bałtyckiego, wzdłuż których szedł trakt handlowy z Małopolski i Rusi Czerwonej na wschód do Kijowa, rozegrały się te sceny tak częste na rubieżach cywilizacji chrześcijańskiej.
Opowiadania legendarne zebrane w XVI i XVII w. przez historiografów Dominikańskich mówią, że już w XIII w. wzgórze, na którem się dziś wznosi Klasztor Podkamieński, widywało biały habit Dominikański i że już wtedy został on tam zroszony krwią kilkunastu zakonników, którzy wraz ze swym przeorem O. Urbanem na czele zostali zamordowani w czasie jednego z najazdów tatarskich, jakoby w r. 1245. Historyczne dzieje Podkamienia i związanej nim nierozłącznie dzieje Klasztoru Dominikąńskiego, a także i łask, jakie zeń Marja przez wieki całe miała odtąd rozlewać, zaczynają się dopiero w XV w. Oto dziedzic rozległych włości w tych stronach Piotr z Zabokruk Cebrowski funduje u stóp wzgórza, na którego zboczu sterczy wyrastający z ziemi wielki głaz, osadę, która otrzymuje nazwę Podkamień, zaś na samem wzgórzu buduje sobie zamek. Chcąc zaś zapewnić mieszkańcom nowej osady opiekę duchową i wiedząc zapewne, że już dawniej Dominikanie w tych stronach pracowali, zwraca się do nich o objęcie duszpasterstwa w Podkamieniu i funduje im Klasztor.
Ma to miejsce w 1464 roku: oto na święto Wniebowzięcia Najświętszej Marji Panny przybywa do Podkamienia sam Arcybiskup Lwowski słynny humanista Grzegorz z Sanoka i wprowadza Dominikanów do ich nowej siedziby. Kościół zostaje poświęcony Wniebowzięciu N. Marji Panny jako zaś drugorzędny tytuł otrzymuje wezwanie Krzyża Św., Św. Św. Apostołów Piotra i Pawła i Wszystkich Świętych. Nazajutrz sporządzony został akt, mocą którego fundator zapisywał na wieczne czasy Klasztorowi dobra Popowce i Niemiacz i zapewniał mu różne inne dochody i korzyści.
Zacny rycerz chciał jednak zapewnić nowej fundacji i dobra duchowe i udawszy się w 1475 roku do Rzymu, uzyskał dla wszystkich wiernych, którzyby nawiedzili w pewne uroczystości Kościół w Podkamieniu, sto dni odpustu, do czego Arcybiskup Grzegorz dodał ze swej strony jeszcze dni czterdzieści. Organizacja życia klasztornego i budowa gmachów musiała też raźno postępować naprzód, skoro już w 1477 r. Kapituła polskiej prowincji, odbywająca się w Sandomierzu, przyjmuje i wciela nową fundację jako konwent formalny na listę swych siedzib.
Niedługo trwał jednak ten pierwszy okres pomyślnego rozwoju klasztoru podkamieńskiego. Niepokój od wschodniej ściany wciąż wystawiał nasze rubieże na tatarskie zagony, które tylko zgliszcza po sobie zostawiały. Jeden z takich najazdów w 1519 r. nie oszczędził i Podkamienia, burząc nowopostawiony Klasztor, a chciwość ludzka dopełniła reszty: oto możny ród Kamienieckich przywłaszczył sobie dobra, które Cebrowski zapisał był Klasztorowi. Parafję przeniesiono do Oleska, a w Podkamieniu na miejscu, gdzie stał Klasztor zbudowano drewnianą Kapliczkę, w której przynajmniej raz na rok w Święto Wniebowzięcia odprawiano nabożeństwo.
Jednego atoli ani tatarzy ani chciwi dóbr ziemskich moźnowładcy nie zdołali zniszczyć, a mianowicie przywiązania wiernych do świętego miejsca, które Matka Najświętsza wzięła w swoje posiadanie. Drewniana Kapliczka na wzgórzu nieprzestała przez cały XVI w. pociągać do siebie serca mieszkańców Podkamienia; coraz głośniej mówiono w całej okolicy, że wzgórze to i Kapliczka są nawiedzane osobnemi łaskami, że niejeden kto poszedł tam powierzyć swe troski Matce Najświętszej wrócił pocieszony lub uzdrowiony, że niejednego spotkały tam nawet takie łaski, które pozwalały wnioskować, iż Bóg chce, aby ludzie powrócili to miejsce do swego dawnego przeznaczenia. Nieraz miały się tam pojawiać szeregi białych postaci, kiedyindziej ukazywała się sama Królowa Niebios, a wszystko to utrwalało ludność okoliczną w przekonaniu, że należy napowrót odbudować zniszczony w początku wieku Klasztor.
Szczególnie doniosłe znaczenie miało cudowne uzdrowienie córeczki Aleksandra Paczyńskiego, Zofji; miało to miejsce w 1598 r. i skłoniło wdzięcznego ojca do ofiarowania do kaplicy na wzgórzu pięknego obrazu Matki Najświętszej. Trudno dziś dociec, czy jest to ten sam cudowny obraz, który dziś w Podkamieniu czcimy i na którym widać u dołu klęczącą postać dziewczęcia; boć wątpić nie można, że i przed cudem, którego Zosia Paczyńska doznała, musiał już być w Podkamieniu jakiś wizerunek Matki Najświętszej, który pobudzał wiernych do ufności w moc jej wszechpośrednictwa. W każdym razie cudowne to uzdrowienie było zapewne tą ostatnią kroplą, która zdecydowała o powrocie Dominikanów do opuszczonej przed laty siedziby.
Oto i tym razem właściciel przyległych do Podkamienia włości, Baltazar Cetner zwrócił się do wikarego kongregacji ruskiej Zakonu kaznodziejskiego O. Tomasza Burlamacki z prośbą, aby objął napowrót wzgórze Różańcowe. Pierwsi ojcowie przybyli na miejsce już w 1607 r., ale dopiero w 1612 r., gdy Kongregacja ruska została przekształcona w prowincję Św. Jacka, przystąpiono do budowy kościoła i klasztoru,który jako formalny konwent został wcielony do prowincji na kapitule w Konstantynowie w 1617 roku.
Od tej chwili, pomimo zmiennych losów, Ojcowie Podkamienia nie opuszczali; jeśli czasem inwazja od wschodniej ściany zagrażała miejscu świętemu, wywożono obraz i kosztowności do zamku w Brodach, ale na straży Klasztoru zawsze ktoś zostawał, tembardziej, że po przebudowie z połowy XVII w. stał się on sam miejscem obronnem i mniejszym napadom mógł sam stawiać czoło.
Wystarczyło bowiem kilkanaście lat gorliwej pracy na świętem wzgórzu umiłowanem przez Matkę Zbawiciela, aby niewielki klasztorek zbudowany po 1612 r. okazał się zbyt szczupłym dla pomieszczenia coraz liczniejszych zastępów Ojców koniecznych do obsługi świętego miejsca. Oto już w 1635 r. zdecydowano przystąpić do budowy wielkiego klasztoru, któryby i wielką liczbę zakonników mógł pomieścić i nawet za ochronę przed zagonami tatarskiemi służyć. Gmach ten przetrwał do dziś dnia.
Nie sposób nie wspomnieć tu z wdzięcznością imienia prowincjała, którego świętobliwe rządy niemało się przyczyniły do rozwoju klasztoru podkamieńskiego: był nim O. Fabjan Maliszewski z Przemyśla, który rządził prowincją Św. Jacka od 1632 do 1635 r., t. j. w latach, które bezpośrednio poprzedziły rozpoczęcie budowy nowego klasztoru. Z kroniki klasztornej wiemy, że O. Fabian trzykrotnie bawił dłuższy czas w Podkamieniu w czasie swego prowincjalstwa, a i przedtem zdaje się dłużej pracował w tym klasztorze, do którego był serdecznie przywiązany. Po złożeniu urzędu prowincjalskiego, wybrany na przeora do Stołpiec, umarł tam ze sławą Świętego w 1644 r. i sława ta przetrwała aż do naszych dni. Kapituła prowincjalna prowincji Św. Jacka odbyta w Krakowie w 1692 r. postanowiła rozpocząć odpowiednie kroki w celu uzyskania zatwierdzenia jego czci a J. E. Ks. Biskup Piński w dniu 28 marca 1927 r. zarządził urzędowe rozpoznanie jego zwłok w byłym kościele dominikańskim dziś parafjalnym w Stołpcach.
Pod jego to natchnieniem rozpoczął się na Górze Różańca Św. okres gorliwej pracy, który miał nietylko wznieść piękny Kościół i otaczające go gmachy klasztorne, ale i daleko rozszerzyć chwałę imienia Bożego i cześć Najświętszej Marji Panny.
Nadeszła bowiem chwila, kiedy te liczne łaski, które za Jej wstawiennictwem wierni otrzymywali po całej Rusi, Podolu, Wołyniu, a nawet w dalszych województwach, miały być urzędowo zbadane i zatwierdzone powagą Kościoła. Już i przedtem zapisywano w klasztorze łaski, które tam dochodziły do wiadomości, ale wizytator jeneralny O. Augustyn z Imola, który w 1639 r. odwiedził Podkamień, uznał że takie prywatne spisywanie cudów nie wystarcza i polecił przeprowadzić urzędowe dochodzenie.
Podjął i przeprowadził tę ważną sprawę dzielny przeor podkamieński O. Zaklika, który zwrócił się do Biskupa Łuckiego Ks. Gembickiego - Podkamień należał naonczas do diecezji Łuckiej i do województwa wołyńskiego - z prośbą o ustanowienie Komisji do zbadania łask i cudów dziejących się za wstawiennictwem Królowej Niebios w Podkamieniu. Ks. Biskup Gembicki chętnie na to przystał i ustanowił Komisję z trzech prałatów, która 9 stycznia 1645 roku rozpoczęła swe czynności.
Aż do Wielkiej Wojny przechowały się w archiwum klasztornem akta zawierające zeznania licznych świadków, którzy stawili się przed komisarzami, aby opowiedzieć co zawdzięczają opiece i miłosierdziu Matki Zbawiciela, do której się w swych troskach do Podkamienia udawali. Mamy tam i osobiste zeznania, które otwierają dziedzic Podkamienia, chorąży podolski, Aleksander Cetner i żona jego Anna, mamy następnie i zeznania na piśmie przesłane przez osoby, które nie mogły się osobiście stawić przed Komisją. Przechodzą tam przed nami nazwiska najwybitniejszych postaci owej doby, takiego Jakóba Sobieskiego, ojca króla Jana, który wylicza ile razy do Podkamienia się uda wał i jakie łaski tam uzyskał. Z Oleska, gdzie mieszkał, w każdej ważniejszej potrzebie zwracano się na Górę Różańcową: w 1621 udaje się tam przed wyprawą Chocimską w której był prawą ręką Chodkiewicza, w 1629 odbywa pielgrzymkę piechotą dla wypełnienia ślubu zrobionego w Prusiech wobec niebezpieczeństwa zarazy w wojsku. Po Sobieskim z żoną Teofilą widzimy syna jego Marka, po nich Jerzego Mikołaja Czartoryskiego wraz z żoną Izabellą z Korca, Marcina Kalinowskiego, późniejszego hetmana polnego, Krystynę z Lubomirza Koniecpolską, Katarzynę z Gchańskich Sanguszkową, Janusza Wiśniowieckiego wraz z siostrą Katarzyną i córką tejże Krystyną Dzieduszycką i wielu, wielu innych.
Na mocy tych zeznań Biskup Łucki wydał urzędowe zaświadczenie wiarogodności łask i cudów doznawanych w Podkamieniu, a to potwierdzenie powagą Kościoła tego, co tyle osób doznawało u stóp cudownego obrazu, jeszcze bardziej przywiązało doń serca wiernych. Niejeden żołnierz, który po drodze na kresy wstąpił do Podkamienia, aby się Matce Najświętszej polecić, później na drugim krańcu Rzeczypospolitej polecał się Jej opiece, gdy tylko znalazł się w opresji, a i towarzyszom broni o Jej wszechmoźnem wstawiennictwie opowiadał.
Wielka zawierucha kozacka nie oszczędziła i Podkamienia. W połowie 1649 r. Ojcowie widzieli się zmuszeni klasztor opuścić, zostawiając na straży brata Marjana, który zginął śmiercią męczeńską w dniu 23 września, kiedy sam Chmielnicki dotarł do Podkamienia. Już jednakw 1650 zakonnicy powrócili do swej siedziby i nawet w chwilach najgorszego niebezpieczeństwa ktoś z ojców pozostawał na miejscu, aby wiernym zapewnić posługi duchowe.
Wkrótce potem w r. 1661 r. gościł Podkamień w swych murach przyszłego króla Michała Wiśniowieckiego, który własnoręcznie wpisał się do bractwa Różańca Św. wraz z całym swoim dworem. I król Jan III urodzony w bliskości Podkamienia na zamku w Olesku nieraz musiał bywać w młodości na Górze Różańcowej ; tam to zapewne przywiązał się do nabożeństwa różańcowego, czego w czasie odsieczy Wiednia dał tak piękny dowód nie wypuszczając tego znaku czci Marji z ręki I Gdy w 1687 r. runęło sklepienie kościoła, król kazał je swoim kosztem odbudować ; ofiarował on nadto do klasztoru sporo bogatych materji zdobytych na Turkach, przeznaczając je na szatykościelne, i nieraz miał podobno mawiać do ojców „Z Podkamienia uczynię wam Częstochowę“. Przywiązanie to odziedziczyli po królu i jego synowie Konstanty i Jakób. Pierwszy ofiarował koronę do cudownego obrazu ocenianą na 40 zł., drugi dwa dni w 1733 r. na Górze Różańcowej spędził budując wszystkich swą pobożnością.
W roku 1695 doczekała się świątynia podkamieńska konsekracji, której dokonał Biskup Bukowski O. Amand Cieszejko Zakonu Kaznodziejskiego, zaś w pięć lat potem nastąpiło ostateczne rozgraniczenie parafji Podkamieńskiej do której zaliczono wsie: Ledóchów, Łosiatyn, Roztoki, Nakwasza, Dudyn, Niemiacz, Jaśniszcze, Kutyszcze, Palikrowy, Pańkowce, Czernica i Krutnica.
Przyszła wreszcie najuroczystsza w dziejach Podkamienia chwila, kiedy cudowny obraz Matki Najświętszej został przyozdobiony złotemi koronami przysłanemi z Rzymu i poświęconemi przez Papieża Benedykta XIII Zakonu Kaznodziejskiego. Uroczystość ta wymagała dłuższego przygotowania i wielu zabiegów, i dojście jej do skutku Podkamień zawdzięcza dwom ludziom: O. Tomaszowi Nowowiejskiemu, natenczas przeorowi na Górze Różańcowej i dziedzicowi Podkamienia Antoniemu Cetnerowi. Ten ostatni w miłościwe lato 1725 wybiera się do Rzymu i tam nie ustaje w zabiegach około sprawy, która mu gorąco leży na sercu. Znajduje on tam gorliwą współpracowniczkę w osobie Marji Klementyny Sobieskiej, poślubionej Jakóbowi III Stuartowi pretendentowi do korony angielskiej; przy takiej pomocy uzyskuje on już w maju potrzebne pozwolenia, jako też i zakupuje korony, które wnet posyła do kraju, Ale choroba Arcybiskupa Lwowskiego Jana Skarbka, któremu Ojciec Św. polecił dopełnić ukoronowania kazała uroczystość odwlec. W roku 1726 polecenie to Ojciec Św. przekazał Biskupowi Łuckiemu Stefanowi Rupniewskiemu, a ten na dzień uroczystości naznaczył Wniebowzięcie 1727 r.
Dochowały się bardzo dokładne opisy tych pięknych dni świadczące wymownie o gorącej wierze i przywiązaniu do Królowej Niebios, które w tamtych czasach ożywiały wszystkie warstwy naszego narodu. Mamy w nich nader ciekawy obraz obyczajów XVII w. łączących w sobie szczerość przekonań i gorącość uczuć religijnych z jednej strony i wielkie zamiłowanie do przepychu i do parady z drugiej.
Uroczystości rozpoczęte w wilję Wniebowzięcia Najświętszej Marji Panny trwały przez całą oktawę. Brało w nich udział czterech biskupów: Stefan Rupniewski biskup łucki obrządku łącińskiego, jako koronator, obok niego biskup łucki obrządku greckiego Józef Abdank Wyhowski następnie biskupi obrządku łacińskiego Kamieniecki i kijowski, ks, ks. Stanisław Hozjusz i Jan Samuel Oźga. Otaczała ich wielka rzesza duchowieństwa tak świeckiego jak i zakonnego, przekraczająca liczbę pięciuset; samych Dominikanów było przeszło trzystu, a obok nich można było dojrzeć przedstawicieli wszystkich zakonów, którzy na przemian z dygnitarzami i świeckimi codzień w czasie uroczystej Mszy Św. i na nieszporach głosili słowo Boże, poświęcając resztę czasu na słuchanie spowiedzi pątników.
Relacja koronacyjna zachowała nam dokładnie cyfry dotyczące udziału wiernych w tych uroczystościach: oto w sam dzień koronacji odprawiono w Podkamieniu 491 Mszy Św. i rozdano 18,050 komunji św., zaś w czasie całych uroczystości odprawiono 4.169 mszy św. i rozdano 107.88 Komunji Świętych. Oprócz nabożeństw w Kościele odbywały cię codzień w klasztorze dwie dysputy teologiczne i filozoficzne dedykowane wybitniejszym osobistościom duchownym i świeckim.
Wojsko na rozkaz wielkiego hetmana koronnego Stanisława Rzewuskiego stanęło u stóp Góry Różańcowej w liczbie dwunastu chorągwi ludzi. Na czele siły zbrojnej hetman postawił własnego syna Józefa Michała Rzewuskiego regimentarza jeneralnego, który sam przyprowadził husarską chorągiew hetmańską. Wojsko rozłożyło się około wsi Nakwaszy, gdzie je regimentarz podzielił na cztery szwadrony, ustanawiając nad nimi oboźnego, strażnika i sędziego obozowego dla pilnowania porządku i karności. Oprócz chorągwi przybyły z pobliskich twierdz i zamków i armaty, które w liczbie 56 dawały sygnały rozpoczynających się nabożeństw i na dalsze okolice zwiastowały co się w klasztorze dzieje.
Nietylko sam kościół i klasztor, ale i drogi doń prowadzące zostały przyozdobione bramami tryumfalnemi, kolumnami i piramidami, które wieczorem oświetlano, podczas gdy z klasztoru puszczano ognie sztuczne. Na bramach i kolumnach widniały godła i herby, czyto dygnitarzy kościelnych i świeckich, czyto wybitniejszych osobistości, biorących udział w uroczystościach, czyto nawet znaczniejszych rodów, które pragnęły w ten sposób zaznaczyć swe przywiązanie i wdzięczność dla Marji. Obok więc herbów papieskich i królewskich widniały herby prymasa i innych biskupów, następnie hetmanów, potem znaczniejszych rodów szczególnie z Podkamieniem związanych jak Cetnerów, Sobieskich, Potockich, Ledóchowskich zatem i Czartoryskich, Wiśniowieckich, Lubomirskich, Sanguszków, Koniecpolskich, Wielhorskich, Rzewuskich i innych... obok herbów poumieszczano i przeróżne sentencje, głoszące cnoty odnośnych rodów i ich przywiązanie dla Marji.
Wierni licznemi kompanjami zbiegli się na te podniosłe uroczystości, niosąc z sobą rozmaite vota dla Najświętszej Panienki. Widziano kompanje z Tarnopola, Lwowa, Zbaraża, Dubna, Krzemieńca, a nawet i Kamieńca Podolskiego, a że pogoda dopisała przez cały czas, przeto i pomieszczenie tak licznych rzesz nie sprawiło trudności: nocowano pod gołem niebem w sąsiednich lasach, chwaląc Pana Zastępów za tak piękne dni i noce.
I oto wśród tych tłumów wiernego ludu w otoczeniu rycerstwa rozmaitego znaku, lśniącego zbroją i barwami, przy huku dział i grze kapeli, Biskup koronator w asyście trzech pozostałych Pasterzy i przy udziale kilku setek duchowieństwa dokonał pięknego obrzędu ukoronowania Cudownego obrazu złotemi koronami, poczem odśpiewano Te Deum i rozpoczęła się Suma, którą odprawił tenże biskup Rupniewski, a w czasie której kanonik łucki Ks. Piotr Kęsecki wygłosił kazanie o chwale ukoronowanej Marji, wzywając wszystkich a przedewszystkiem Orła polskiego, aby się pod opiekę Marji uciekał.
Następnego dnia samemu Bogu podobało się dać z nieba znak, jak bardzo miłe Mu są hołdy czci składane Najświętszej Córce rodu ludzkiego. Oto w trzecim dniu uroczystości, t. j. 17 sierpnia kiedy wojsko po nieszporach wróciło do Nakwaszy, skąd roztacza się piękny widok na wzgórze podkamieńskie, ujrzano na jakąś godzinę przed zachodem słońca koronę świetlną otaczającą cały kościół i klasztor; zjawisko to potrwało około godziny i dopiero ze zmierzchem zaczęło słabnąć i rozpływać się, aż zupełnie znikło z oczu zachwyconych widzów.
Nazajutrz zebrali się w kościele przedniejsi oficerowie, którzy byli świadkami cudownego zjawiska i wobec wystawionego Najświętszego Sakramentu zeznali pod przysięgą to, co minionego dnia widzieli; zeznanie to następnie spisane podpisał sam regimentarz Józef Michał Rzewuski. Kapelan jego O. Szymon Stanisław Jasieński, karmelita i siedmnastu towarzyszy różnych stopni i godności.
Koronacja cudownego obrazu rozszerzyła na wszystkie strony jego sławę i Podkamień w ciągu całego wieku XVIII stał się ulubionem miejscem pielgrzymek trzech województw, na których pograniczu leżał. Ale i z dalszych stron udawano się pod opiekę Królowej Różańca Świętego, a bywali tacy, którzy z dalekich stron ka zali po śmierci przewozić swe szczątki do Podkamienia, aby tam je pod opiekę Matki Zbawiciela pochowano.
I klasztor Podkamieński znacznie się rozrósł w tym okresie. W 1370 r. Rafał Russjan funduje przy konwencie alumnat na 12 chłopców, którzy mają tam otrzymywać nauki i wychowanie. Wybudowano w tym celu osobny budynek na miejscu dawnego zamku i przez pięćdziesiąt lat sporo młodzieży wyszło przygotowanych do życia z pod skrzydeł Matki Najświętszej. Wkrótce rozbudowano i sam czworobok klasztorny tak, iż można było założyć w Podkamieniu studjum jeneralne. Jednocześnie wzmocniono i fortyfikacje klasztorne, co w tych smutnych czasach częstych wojen i przemarszów wojsk zdawało się Ojcom koniecznem.
I na wzrost powołań zakonnych kult Najświętszej Dziewicy, promieniujący z Podkamienia, niemały musiał wywierać wpływ. Docierał on do chat wiejskich niemniej jak i do pałaców, wszędzie budząc w wybranych duszach pragnienie oddania życia na chwałę Bożą i służbę Marji. Jak w XVIII w. rodzina Cetnerów daje zakonowi po tylu innych dobrodziejstwach jednego ze swych synów, który jako O. Benedykt odznacza się osobną gorliwością w szerzeniu nabożeństwa różańcowego, tak w XVIII w. buduje Podkamień przykładem swych cnót, szczególnie zaś duchem ubóstwa, O. Dominik Czartoryski. Wogóle prowincja Św. Jacka rozwija się w w. XVIII bardzo szybko i kiedy Nuncjusz przysłany do Polski po pierwszym rozbiorze przesyła do Rzymu statystykę zakonów, pracujących na ziemiach polskich, z trzech prowincji zakonnych polskiej, litewskiej i ruskiej, ta ostatnia jest najliczniejsza, liczy bowiem 62 klasztory.
A jednak i dla niej zbliżały się smutne czasy upadku. Z powstaniem Galicji po 1772 r. przyszedł okres ciężkiego ucisku religijnego, który zakonom w szczególny sposób dał się we znaki. I Podkamień silnie ucierpiał od ducha józefinizmu, który z Wiednia docierał do każdego zakątka nowozdobytego kraju. Pomimo, że w 1773 klasztor podejmował w swych murach cesarza Józefa II, nie uchroniło go to jednak od wy roku zagłady, który zdawał się niechybnie mu zagrażać. W 1788 zabrano z klasztoru, co było kosztowniejszego, nie oszczędzając nawet sukienek, któremi przyozdobione było obrazy, wywieziono aptekę do Złoczowa, zniesiono bractwa i zabrano ich majątek. Wreszcie i sam konwent, pomieszczony na liście klasztorów zredukowanych, miał być w 1790 r. opuszczony przez Ojców, gdy śmierć Józefa II uratowała go od zagłady.
Ciężkie jeszcze przeżywał czasy Podkamień, póki wreszcie w drugiej połowie XIX ucisk austryjacki nie zelżał nie pozwolił swobodniej oddychać i powrocie od dawnych tradycyj życia narodowego. Z tą pewną swobodą, którą słabnąca Austrja, chcąc nie chcąc, zmuszona była dać swym krajom, zaczęło odradzać się i życie religijne, a z niem i zakonne. I Zakon Kaznodziejski nie pozostał w tyle, biorąc udział w tem odrodzeniu, które wyszło dlań z Francji z ducha O. Lacordaire’a i jego pierwszych towarzyszy. Jeden z najpierwszych O. Jandel, zostawszy Jenerałem i wizytując z kolei prowincję Św. Jacka dotarł i do Podkamienia. Było to 1 lipca 1850 r.: po raz pierwszy następca Św. Dominika stanął w tych murach, aby zachęcić swych braci do usilnej pracy w myśl starej tradycji przekazanej przez wieki. Modlitwy, w których polecił on tę gorącą troskę swego serca Królowej Różańca Św. w tem jej ulubionem miejscu, zostały wysłuchane, Podkamień bowiem nie przestawał się od tej chwili coraz bardziej rozwijać, powracając powoli do dawnej świetności.
Wielka wojna znowu zadała mu silny cios, ale takie ciosy znosi się z radością, skoro pod ich naporem walą się ściany grobu, w którym Ojczyzna została żywcem pogrzebana Zbombardowany w r. 1915 przez Austryjaków - wtedy to zginęło archiwum i bibljoteka - spalony następnie w r. 1916 od pioruna, wreszcie silnie zniszczony w czasie najazdu bolszewików w 1920 r. szybko zaczął on leczyć swe rany i dziś w dwuchsetną rocznicę koronacji może znowu zaprosić w swe mury rzesze pątników, którzy ze wszech stron nadciągną, aby świadczyć przed cudownym wizerunkiem Najświętszej Panny, żeśmy takimi samymi Polakami, jak i nasi Ojcowie, żeśmy wierni Bogu, wierni świętej wierze katolickiej, i wierni Kościołowi z widzialną jego głową Ojcem Św. na czele i wierni Marji, którą na zawsze czcić pragniemy jako Królowę Korony Polskiej i Królowę Różańca Świętego.
Poleć ten artykuł | |
Podziel się z innymi: | |
URL: | |
BBcode: | |
HTML: | |
Facebook - Lubię To: |
|
Komentarze
Dodaj komentarz
Oceny
Zaloguj się lub zarejestruj, żeby móc zagłosować.
Świetne! | 100% | [1 głos] | |
Bardzo dobre | 0% | [0 głosów] | |
Dobre | 0% | [0 głosów] | |
Średnie | 0% | [0 głosów] | |
Słabe | 0% | [0 głosów] |